Archiwum dla lipiec 2011
Tabloidowy duch krąży po mediach od ponad 200 lat
Media żądne zysku i dziennikarze łaknący poklasku – agencja Associated Press, zainspirowana przypadkiem taloidu News of the Word, przypomniała wpadki, błędy i celowe wprowadzanie czytelników w błąd.
W 1776 roku gazeta Philadelphia doniosła o spektakularnym zwycięstwie dzielnych amerykańskich kolonistów walczących o niepodległość kraju nad silnym kontyngentem sił brytyjskich. Jak później się okazało, ów „kontyngent” tak naprawdę składał się z garstki niedoświadczonych młodzików.
New York Sun w 1835 roku doniósł – może ze względu na tytuł – o istnieniu życia w kosmosie. Co prawda na księżycu, a nie słońcu, ale cóż za różnica dla skrzydlatych kosmitów opisanych na drugiej stronie gazety? I co z tego, że po kilku tygodniach kłamstwo wyszło na jaw, skoro nakład rozszedł się z prędkością światła? Gazeta nie przyznała się nigdy, że do omówienia badań brytyjskiego astronoma jej dziennikarz (nie wiadomo do dziś, który) dopisał własne opowieści o kosmitach.

Uskrzydlona wyobraźnia dziennikarza stworzyła skrzydlatych mieszkańców księżyca. Litografia do tekstu w New York Sun z 28 sierpnia 1835 roku. Tego dnia sprzedaż gazety była rekordowo wysoka.
W 1920 roku Louis Seibold, dziennikarz „New York World” dostał nagrodę Pulitzera za wywiad z prezydentem Thomasem Woodrowem Wilsonem przeprowadzony już po tym, gdy głowa państwa doznała udaru. Nagroda byłaby zasłużona, gdyby przyznawano ją w kategorii „PR”. Wywiadu bowiem nie było, a Seibold spreparował go wspólnie z pierwszą damą i prezydenckimi doradcami, którym zależało na pokazaniu społeczeństwu i przeciwnikom politycznym, że prezydent ma się dobrze i kontroluje sprawy w kraju. Dziennikarską etykę wielokrotnie z resztą zastępowano polityką. Na przykład w 1966 roku, kiedy na pierwszej stronie Philadelphia Inquirer pojawił się materiał sugerujący, że jeden z kandydatów na gubernatora (ten, którego naczelny gazety nie darzył szczególną sympatią) przebywał w szpitalu psychiatrycznym.
Ciosem w samo serce dziennikarstwa AP nazywa historię opublikowaną w 1980 roku w The Washington Post. Janet Cook dostała wtedy Pulitzera za przejmujący reportaż o ośmiolatku uzależnionym od heroiny. Nie przejęła się tylko Cook, która wszystko zmyśliła. Nie tylko to zresztą – kłamała też na przykład w sprawie własnego wykształcenia, które zawyżała. A nagrodę zwróciła.
W 1983 roku niemiecki tygodnik Stern opublikował – po uprzednich badaniach – pamiętniki Adolfa Hitlera. Zapiski okazały się jednak doskonałymi fałszywkami, za których publikację Stern słono zapłacił. Konkretnie – pięć milionów dolarów, bo za tyle gazeta kupiła falsyfikaty.
Równie łatwo, a może nawet łatwiej – bo ludzie zazwyczaj wierzą w to co widzą – przyszło brytyjskiej stacji News Network Sky przekonać telewidzów, że oglądają autentyczne nagrania z wystrzeliwania pocisku przez łódź podwodną podczas wojny w Iraku. Gdy wyszło na jaw, że podczas nagrania statek stał w porcie, a scena była zaaranżowana z dowództem, dziennikarz odpowiedzialny za oszustwo popełnił samobójstwo.
Konsekwencje – choć mniej drastyczne – ponieśli też dwaj dziennikarze działu finansowego Daily Mirror. Sąd uznał ich winnymi manipulowania giełdą za pośrednictwem „odpowiednich” publikacji. Z pracą pożegnał się też szef CBS, który w 2004 puścił w eter materiał kwestionujący służbę Georga W. Busha w wojsku.
– Marcelina Szumer
Dziennikarz zawieszony za ubarwianie wywiadów
Johann Hari z The Independent dopisywał do wypowiedzi rozmówców fragmenty z innych wywiadów, by całość była bardziej interesująca. Wpadli na to autorzy bloga DSG (Deterritorial Support Grouppppp). Znaleźli wywiady i teksty Hariego, w których zamieścił wypowiedzi i fragmenty dokładnie takie same, jak we wcześniejszych artykułach innych autorów.
Na przykład fragmenty rozmowy z włoskim filozofem i marksistą Antonio Negri, którą Hari przeprowadził w 2004 roku, są identyczne, jak w opublikowanej rok wcześniej książce Anne Dofourmantelle. Czytaj dalej »
Zamach pianką na Murdocha trywializuje aferę dotąd poważną
Rupert Murdoch uchylający się przed atakującą go pianką do golenia – taki obraz giganta mediów ustawił go w jednym szeregu tabloidowych bohaterów, którzy codziennie wylewają się z należących do News Corporation gazet.
To smutne spostrzeżenie, bo afera podsłuchowa i historia News of the Word zasługują na dużo większą powagę, niż krzykliwe tytuły i zdjęcie Wendi Murdoch. Przecież to ona własnym ciałem ochroniła męża, a potem próbowała znokautować napastnika.
Dodajmy do tego (ale tylko dodajmy, bo prawdziwą bohaterką mediów jest przecież Wendi, nie napastnik), że atakującym był komik.
Tak oto historia z wysokich progów komisji Izby Gmin (jaki kraj, takie gminy i ich progi) zeszła do poziomu magla w suterenie.

Przyczajony różowy tygrys Wendi rzuci się za ułamek sekundy, by chronić bezbronnego Ruperta, do którego zresztą należy The Sun
Z tego poziomu Rebekah Brooks, była naczelna byłego News of the Word lub Andy Coulson, jej następca na tym stołku – oboje aresztowani – zaczynają wyglądać trywialnie niczym złe postacie sitkomu (podobnie jak osiem innych osób, zatrzymanych w sprawie podsłuchów i korumpowania policji).
Jest też pozytywny bohater, ale on już nie żyje – Sean Hoare, były reporter News of the Word, który ujawniał szczegóły na temat podsłuchów. Został znaleziony martwy przed swym blokiem (choć policja uspokaja, że nie ma szczególnych podejrzeń co do przyczyny śmierci).
Każda z tych osób i historii to prawdziwy murdochowy temat. Czyli idealny, by sprzedać go wielkimi literami tabloidów. Tak dużymi, że z Polski zauważamy raczej te sensacyjne tytuły, niuanse giną nam w szczegółach.
A szczegóły są takie, że komik Jonnie Marbles (pseudonim Jonathana May-Bowles’a) jest typem anarchistycznego performera, rzucającego pianką także w innych celebrytów. – Zrobiłem to w imieniu Czytaj dalej »
Afera podsłuchowa zataczając szersze kręgi wędruje za ocean
Dziennikarze już dawno są tłem tej sprawy. Teraz na pierwszy plan wysuwają się prominentni managerowie, wysocy urzędnicy i ich związki z najważniejszymi politykami.
Wiadomością weekendu było aresztowanie w niedzielę 17 lipca Rebekhi Brooks. Do piątku 15 lipca była szefową News International – brytyjskiej gałęzi imperium Ruperta Murdocha, zajmującej się wydawaniem gazet na Wyspach. Czytaj dalej »
Dziennikarze z obu Sudanów wciąż walczą z cenzurą
Zaledwie kilka godzin po ogłoszeniu przez Południowy Sudan niepodległości, rząd Północnego Sudanu zdecydował o zamknięciu popularnego arabskiego dziennika „Ajras Al-Hurriya” i zawieszeniu wydawania pięciu anglojęzycznych tytułów: „Khartoum Monitor”, „Juba Post”, „Sudan Tribune”, „The Advocate” i „The Democrat”.

Nowy kraj, a kłopoty dziennikarzy wciąż takie same. Na zdjęciu dzień niepodległości w Jubie, stolicy Sudanu Południowego. Fot: USAID Africa Bureau
Powód? Ich wydawcy i właściciele są obywatelami powstałego 9 lipca 2011 roku Południowego Sudanu. Tymczasem – zgodnie z prawem prasowym obowiązującym na Północy – powinni być obywatelami tego kraju. To oczywiście powód formalny. Ważniejsze, że wszystkie zamknięte gazety krytykowały północny rząd, opisywały łamanie praw człowieka i korupcję.
Telewizyjne gwiazdy zdradzają na Twitterze tajemnice BBC
Kierownictwo BBC chce renegocjować kontrakty gwiazd, by zakazać im tweetowania na tematy związane z programami tej stacji. Rozmowy z aktorami, pisarzami czy celebrytami trwają.
Z konferencji prasowych dziennikarze wynoszą prezenty, jedzenie i zarzuty
Dziennikarz zapytany o to, co najbardziej wkurza go w pracy, odpowiada zwykle, że naczelny. Tak więc naczelnego jako wkurzający pewnik odstawmy na bok i przejdźmy do kolejnego szalenie irytującego elementu – do PR-owców.
Kontaktujemy się z nimi (a właściwie oni z nami) codziennie: setki maili, dziesiątki telefonów i oczywiście nieustające zaproszenia na kilka konferencji, z których każda odbywa się tego samego dnia, o tej samej porze i w zupełnie innym miejscu. Wszystkie mają jeszcze jedną cechę wspólną: są kompletnie niepotrzebne. Tak przynajmniej twierdzą dziennikarze.
Czasami zresztą żadne pytania nie padają, bo konferencja zorganizowana jest w sposób, który uniemożliwia dialog. Na brak możliwości zadawania pytań i na ekspertów migających się od odpowiedzi w badaniu portalu PRoto skarży się 11 procent dziennikarzy. Tyle samo uznało, że spotkania są niepotrzebnie przedłużane, organizowane w złych miejscach, a 14 procent skarżyło się na źle dobrane terminy. Ogólnie rzecz biorąc – tragedia, bo dziennikarze wymieniali też całą masę pomniejszych zarzutów, okraszając je wylewnymi komentarzami.

Od dawna skrybowie i dziennikarze przychylnym okiem patrzą na wydawane na ich cześć uczty. Rys. Francja, XV wiek.
Moi koledzy dziennikarze, którzy uczestniczyli w badaniu, zgrabnie (jak PR-owcy) przemilczeli jedno: dlaczego Czytaj dalej »
Murdoch opóźnia przejęcia BSkyB. Premier zniesmaczony
Rupert Murdoch ma chyba nadzieję, że gdy od skandalu podsłuchowego minie trochę czasu, łatwiej będzie mu uzyskać zgodę Competition Commisson na przejęcie telewizji BSkyB. Prawdopodobnie dlatego w poniedziałek 11 lipca zmienił swoją pierwszą propozycję kupna największej brytyjskiej telewizji satelitarnej – planował w niej wyłączenie Sky News w oddzielną firmę, teraz chce przejęcia BSkyB jako jednej firmy.