Tabloidowy duch krąży po mediach od ponad 200 lat
Media żądne zysku i dziennikarze łaknący poklasku – agencja Associated Press, zainspirowana przypadkiem taloidu News of the Word, przypomniała wpadki, błędy i celowe wprowadzanie czytelników w błąd.
W 1776 roku gazeta Philadelphia doniosła o spektakularnym zwycięstwie dzielnych amerykańskich kolonistów walczących o niepodległość kraju nad silnym kontyngentem sił brytyjskich. Jak później się okazało, ów „kontyngent” tak naprawdę składał się z garstki niedoświadczonych młodzików.
New York Sun w 1835 roku doniósł – może ze względu na tytuł – o istnieniu życia w kosmosie. Co prawda na księżycu, a nie słońcu, ale cóż za różnica dla skrzydlatych kosmitów opisanych na drugiej stronie gazety? I co z tego, że po kilku tygodniach kłamstwo wyszło na jaw, skoro nakład rozszedł się z prędkością światła? Gazeta nie przyznała się nigdy, że do omówienia badań brytyjskiego astronoma jej dziennikarz (nie wiadomo do dziś, który) dopisał własne opowieści o kosmitach.

Uskrzydlona wyobraźnia dziennikarza stworzyła skrzydlatych mieszkańców księżyca. Litografia do tekstu w New York Sun z 28 sierpnia 1835 roku. Tego dnia sprzedaż gazety była rekordowo wysoka.
W 1920 roku Louis Seibold, dziennikarz „New York World” dostał nagrodę Pulitzera za wywiad z prezydentem Thomasem Woodrowem Wilsonem przeprowadzony już po tym, gdy głowa państwa doznała udaru. Nagroda byłaby zasłużona, gdyby przyznawano ją w kategorii „PR”. Wywiadu bowiem nie było, a Seibold spreparował go wspólnie z pierwszą damą i prezydenckimi doradcami, którym zależało na pokazaniu społeczeństwu i przeciwnikom politycznym, że prezydent ma się dobrze i kontroluje sprawy w kraju. Dziennikarską etykę wielokrotnie z resztą zastępowano polityką. Na przykład w 1966 roku, kiedy na pierwszej stronie Philadelphia Inquirer pojawił się materiał sugerujący, że jeden z kandydatów na gubernatora (ten, którego naczelny gazety nie darzył szczególną sympatią) przebywał w szpitalu psychiatrycznym.
Ciosem w samo serce dziennikarstwa AP nazywa historię opublikowaną w 1980 roku w The Washington Post. Janet Cook dostała wtedy Pulitzera za przejmujący reportaż o ośmiolatku uzależnionym od heroiny. Nie przejęła się tylko Cook, która wszystko zmyśliła. Nie tylko to zresztą – kłamała też na przykład w sprawie własnego wykształcenia, które zawyżała. A nagrodę zwróciła.
W 1983 roku niemiecki tygodnik Stern opublikował – po uprzednich badaniach – pamiętniki Adolfa Hitlera. Zapiski okazały się jednak doskonałymi fałszywkami, za których publikację Stern słono zapłacił. Konkretnie – pięć milionów dolarów, bo za tyle gazeta kupiła falsyfikaty.
Równie łatwo, a może nawet łatwiej – bo ludzie zazwyczaj wierzą w to co widzą – przyszło brytyjskiej stacji News Network Sky przekonać telewidzów, że oglądają autentyczne nagrania z wystrzeliwania pocisku przez łódź podwodną podczas wojny w Iraku. Gdy wyszło na jaw, że podczas nagrania statek stał w porcie, a scena była zaaranżowana z dowództem, dziennikarz odpowiedzialny za oszustwo popełnił samobójstwo.
Konsekwencje – choć mniej drastyczne – ponieśli też dwaj dziennikarze działu finansowego Daily Mirror. Sąd uznał ich winnymi manipulowania giełdą za pośrednictwem „odpowiednich” publikacji. Z pracą pożegnał się też szef CBS, który w 2004 puścił w eter materiał kwestionujący służbę Georga W. Busha w wojsku.
– Marcelina Szumer
Szczegóły historyczne ale istotne i oddające prawdę, że dla chęci zysku i poklasku można sięgnąć bruku…
Oraz, że nie tylko brukowiec może sięgnąć bruku