Posts Tagged ‘redakcja’
Presspublica: każdy tytuł zachowa swoje spojrzenie
Nowy naczelny, 12 milionów strat finansowych spółki i oszczędności na odchudzeniu jej władz, a także utrzymanie linii redakcyjnych pism należących do Presspubliki – to najważniejsze informacje, jakie usłyszeliśmy podczas konferencji prasowej Grzegorza Hajdarowicza w siedzibie Rzeczpospolitej.
Po pierwsze właściciel wydawnictwa uciął spekulacje na temat ewentualnych zmian na fotelu redaktora naczelnego. Pawła Lisickiego zastąpił Tomasz Wróblewski, który w połowie października został wiceprezesem Presspubliki, a wcześniej był szefem Dziennika Gazety Prawnej. Lisickiemu zaproponowano pozostanie na stanowisku naczelnego Uważam Rze. Odmówił, ale odejdzie dopiero wtedy, gdy pojawi się jego następca. Czytaj dalej »
News of the Word – oto ostatni numer tabloidu
Pedofile, sutenerzy, rozebrane celebrytki, a jeśli ogłoszenia, to organizacji charytatywnych. Oto ostatni numer gazety, która ukazuje się od ponad 140 lat. „Dziękujemy wam i do zobaczenia” – głosi napis na pierwszej stronie 8674 numeru News of the Word. Jest też specjalny dodatek wspominkowy.
Murdoch chce kupić BSkyB, ale szkodzi mu afera z podsłuchami
Włamania do skrzynek telefonów zamordowanych nastolatek lub ofiar zamachów terrorystycznych i ich rodzin – na jaw wychodzi coraz więcej informacji o sposobach zdobywania sensacyjnych informacji przez dziennikarzy mediów należących do Ruperta Murdocha. Jego gazety mają teraz tak złą prasę, że nawet ogłoszeniodawcy wycofują z nich swoje reklamy. W piątek 8 lipca dowiemy się, czy tak fatalna reputacja przełoży się na interesy firmy.
Polski dziennikarz ma ręce związane prawem prasowym. To spadek po dyktaturze – usłyszeliśmy w Strasburgu
Sędziowie w Polsce zajmują się zwykle wyrokowaniem według prawa, ale nie jego oceną. O tym więc, czy dany przepis jest głupi, usłyszymy od sędziów z zagranicy. Europejski Trybunał Praw Człowieka ocenił dziś (5 lipca) przysługujące w naszym kraju prawo rozmówcy do autoryzacji. Sędziowie nie mieli wątpliwości: przepis nie jest zgodny z konwencjami unijnymi, gdyż narusza swobodę wypowiedzi dziennikarza. Dokładniej – zbyt łatwo jest zablokować publikację rozmowy, która już została przeprowadzona.
Nic dziwnego, że prawo nie jest zgodne z demokratycznymi standardami – te przepisy prawa prasowego pochodzą jeszcze z czasów komunizmu, z 1984 roku. Mówią, że jeśli rozmówca zażyczy sobie autoryzacji, dziennikarz musi życzenie spełnić. Jeśli nie, zapłaci grzywnę lub pójdzie za kratki.
Autoryzacja to zły sen dziennikarza i redaktora. Mam przed oczami liczne obrazki z redakcji, gdy autor po napisaniu tekstu zasiada do telefonu i pracowicie, osoba po osobie, czyta rozmówcom ich wypowiedzi. Osoby z drugiej strony słuchawki powiedzą, że ten fragment brzmi za ostro i łagodzą ton, ktoś inny każde wykreślić fragmenty. Zupełnie jakby rozmawiając wcześniej z dziennikarzem byli:
– pod wpływem środków psychotropowych,
– po alkoholu,
– po torturach,
– przed wizytą u dentysty.
Czyli zachowują się jak osoby nie panujące nad własną myślą i swoim językiem. Przepis uczy ich bylejakości w kontaktach z mediami, bo przecież zawsze wystarczy rzucić na koniec „Będę autoryzować”.
Czytanie przez telefon to pół biedy. Wypowiedzi wysyłane mailem wracają poszatkowane lub przepisane barokowym językiem niby-literackim. Zapewne ma to przedstawić rozmówcę jako erudytę, powoduje zaś skutek odwrotny – rozbawienie w redakcji i pobłażliwe uśmieszki na ustach dziennikarzy i redaktorów. Te zresztą zmieniają się w grymas złości, gdy okazuje się, że wypowiedzi muszą znaleźć się w koszu, bo po „poprawkach” są nijakie, nudne i nie wnoszące nic nowego.
Oczywiście prawo można – jak wiele przepisów – obejść. Nie trzeba cytować wypowiedzi, dozwolone jest jej omówienie, czyli opisanie, co rozmówca powiedział. Tego nie trzeba autoryzować. Dlaczego więc dziennikarze tak narzekają?
Bo cytat to nie tylko sposób przekazania informacji czytelnikowi. To także przyprawa w daniu, jakim jest artykuł. Jak wygląda tekst bez cytatów? To tak zwana „blacha” – płaszczyzna pełna liter. Nuda. W dobrym tekście dziennikarskim (nie mylić z publicystycznym) muszą być cytaty.
Trybunał w Strasburgu zajął się autoryzacją w polskim wydaniu po skardze Jerzego Wizerkaniuka, redaktora naczelnego „Gazety Kościańskiej”. W Polsce przegrał z sądami, które skazywały go za publikację w 2003 roku nieautoryzowanej rozmowy z politykiem.
Jak to dobrze więc, że Europejski Trybunał Praw Człowieka przyznał: w starciu z politykiem to dziennikarz jest owym człowiekiem.
Dla redakcji Huffington Post bycie wielkim w USA to za mało
Amerykański portal The Huffington Post 6 lipca otwiera swoją brytyjską stronę, w przygotowaniu jest wersja francuska.

Arianna Huffington sięga po Europę. Fot. World Economic Forum swiss-image.ch/Photo by Michael Wuertenberg
Olimpiada to nie miejsce dla sportowców-dziennikarzy
Czytelnik pozna plany redakcji, a konkurencja nie, bo jej nie ma
Regionalny dziennik szwedzki Norran uruchomił narzędzie o nazwie eEditor. To komunikator, poprzez który publikowane są redakcyjne plany na dany dzień, czytelnicy zaś sugerują poprawki i zadają pytania.
Według Anette Novak, redaktor naczelnej dziennika, eEditor zupełnie zmienił miejsce gazety na lokalnym rynku. Po zaangażowaniu czytelników w proces tworzenia dziennika znacznie wzrósł ruch na jego stronie internetowej i na Facebooku, co z kolei przyciągnęło więcej reklamodawców. Zwiększyła się też sprzedaż gazety.
Dlatego pomysł z eEditorem traktowany jest w Norran nie tylko jako sposób uatrakcyjnienia treści w gazecie, ale także jako narzędzie biznesu wydawniczego.
Dziennik ma sto lat, sprzedaje się w około 30 tysiącach egzemplarzy, wydawany jest w północnej Szwecji w mieście Skellefteå. Gazeta nie ma na poważnej lokalnej konkurencji, zapewne dlatego może otwarcie w internecie dyskutować o swoich planach.
– wiec