Znikająca babcia
Kto by się spodziewał, że babunia w moherowym berecie jest tak cwana. To ostatnia osoba, którą można by było o coś podejrzewać – mówi pracownica jednego z wrocławskich hoteli. Od kilku lat za darmo sypiała w nich 74-letnia Irena K. z 39-letnią córką Ewą.
Panie mówiły w recepcjach, że zostały okradzione i za pobyt zapłacą później. Irena K. opowiadała też, że za kilka dni będzie mieć operację. Wszystkim było jej żal. Po nocy lub kilku dniach kobiety uciekały.
Ostatnio spędziły pięć dni w hotelu Akira we Wrocławiu. Gdy zniknęły, manager wysłał maila do kilkudziesięciu hoteli i hosteli w mieście z opisem duetu. – Zdążyły wypatrzyć sobie hotel Bugatti. Kiedy jego pracownicy dostali maila, panie siedziały w recepcji – opowiada manager Akiry. – Zawiadomiłem policję.
Gdy funkcjonariusze chcieli zabrać Irenę K., starsza pani oświadczyła, że właśnie umiera. Policjantów nie oszukała, zresztą nadal żyje – obecnie kobiety co kilka dni muszą stawiać się w komisariacie.
Ofiarami oszustów padają nie tylko hotele, ale i restauracje. Wspomina Henryk Samojedny, szef kelnerów z Dworu Polskiego we Wrocławiu: – Trzy lata temu mieliśmy klienta, który zamówił kotlet schabowy i piwko. Potem poszedł do ubikacji i uciekł przez małe okienko.
Więcej czytaj w Gazecie Wrocławskiej.